sobota, 10 października 2015

"Pierwsze spotkanie"



Pamiętam z dzieciństwa książkę, którą dostałam chyba od babci, "Podróże Guliwera" Jonathana Swifta. Było to bardzo fajnie ilustrowane wydanie, od którego nie mogłam się oderwać przez  dłuuugi czas. Potężnie zadziałały te historie na moją wyobraźnię, te setki malutkich kurczaków niesionych na tacach przez kelnerów dla olbrzymiego Guliwera w Krainie Liliputów, rój małych ludzików walczących z olbrzymem. Pamiętam, że owa kwestia przeskalowania ludzkiego wzrostu dawała mi dużo do myślenia. Wyobrażałam sobie, że znajduję gdzieś taką krainę małych ludzików i zaglądam w okna ich małych domków, podglądając jak jedzą kolację przy swoich miniaturowych stołach. Wniosek dla mnie z tego taki, że czasami zmiana perspektywy w życiu wprowadza pozytywne zmiany:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz