poniedziałek, 5 października 2015

Karuzela




Kiedyś zupełnie przypadkiem spotkałam się oko w oko z polskim kolibrem - fruczakiem gołąbkiem. Tuż obok mojej twarzy trzepotał swoimi skrzydełkami nic nie robiąc sobie z mojej obecności. Pompował nektar z kwiatków. W pierwszym momencie myślałam, że to prawdziwy koliber i zaparło mi dech. Potem okazało się, ze to nasz polski dziwny motyl tak bardzo podobny do maleńkiego ptaszka. To spotkanie zapadło mi w pamięć tym bardziej, że pnącze, w którym znalazłam to małe stworzonko rosło na ścianie budynku hospicjum. Myślałam o śmierci i przemijaniu, o kruchości życia i delikatności ludzkiego ciała, gdy nagle zachwyciłam się jak dziecko widząc małego owada. Najdziwniejsze to, że zrozumiałam w tym momencie, że zachwyt nad życiem, jest totalnym przeciwieństwem śmierci. A podobno o człowieku wtedy można powiedzieć, że jest stary, kiedy nic już go nie zdumiewa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz